poniedziałek, 16 czerwca 2014

Drugi Okruch Nadziei

    

        Obudziłam się rano. Oczy nie chciały mi się przyzwyczaić do światła. Usiadłam ciężko na łóżku. W porównaniu do tego, jak wyspałam się wcześniej, teraz nie potrafiłam stanąć na nogi.  A może tak po prostu wrócę pod ciepłą kołdrę i znów zanurzę się w moim bajkowym świecie, zapominając o tym rzeczywistym?
                Postawiłam stopy na podłodze, wybierając ta mniej odpowiadającą mi drogę. Zimne panele zaczęły pochłaniać ciepło moich stóp. Potupałam w miejscu, po czym udałam się przed lustro. Związałam włosy wysoko w kok i przeciągnęłam się. Całe ciało mnie bolało. Przetarłam oczy, czując się strasznie senna. Wyszłam z pokoju, chwiejąc się oślepiona światłem. Usłyszałam jakieś głosy w salonie, ale nie mogłam ich rozróżnić. Udałam się tam, sądząc, że Kuba ogląda telewizję. Przystanęłam w progu zdziwiona.
- Witaj, Angelina – odezwał się chłopak.
- Co on tutaj robi? – wydarłam się po polsku do mojego wujka. Plus był taki, że mogłam z nim rozmawiać tak, by nikt inny nas nie rozumiał.
- Mówiłem ci, że Joey cię oprowadzi – odburknął tamten, wpatrując się w jakieś papiery – Przywitaj się ładnie.
                Wbiłam w niego wściekłe spojrzenie, ale kiedy nie zwracał na mnie uwagi, mój wzrok powędrował na chłopaka.
- Cześć- mruknęłam.
- Gotowa?
Zerknęłam na swój strój. Krótkie spodenki, w których można zauważyć mój tyłek oraz krótka, porwana bluzka. Na pewno jestem gotowa. Kiedyś może nie pokazałabym się przed chłopakiem w takim ubraniu, ale teraz mało mnie to wszystko obchodziło.
- Czemu tak wcześnie go tu zwołałeś? – zapytałam Kubę zirytowana – Specjalnie mi to zrobiłeś?
- A patrzyłaś może na zegarek? – warknął, wreszcie na mnie spoglądając – Już trzynasta.
- Co? – zawołałam, niedowierzając. Złapałam Kubę za rękę i zerknęłam na jego zegarek – Mój Boże! Za pięć minut będę gotowa
                Porwałam ze swojego pokoju jakieś ciuchy i zamknęłam się w łazience. Zrzuciłam z siebie piżamę i weszłam pod prysznic. Nie mogłam uwierzyć, że tak długo mogłam spać. Szybko się umyłam i założyłam na siebie luźne dresy i zwykłą białą bluzkę. Nawet nie martwiłam się zrobieniem makijażu. Teraz już nawet nie używałam kosmetyków. Wyszłam gotowa.
- Idziemy? – zapytał Joey.
- Nie mogę tutaj zostać? Nie bardzo mam ochotę gdzieś łazić – burknęłam.
- Nie marudź – odpowiedział mi Kuba.
- Ale ja nic nie jadłam…
- Trzeba było tyle nie spać.
                               Zacisnęłam dłonie w pięści. Nie wiem czemu, ale jakoś od początku nie potrafiliśmy się dogadać.
- A ty? – zapytałam ostro.
- Pracuję – odburknął.
- Jasne – powiedziałam, widząc jak czyta gazetę.
                Wzięłam z pokoju moją torebkę i schowałam do niej pieniądze. Po chwili zastanowienia telefon zostawiłam w pokoju.
- Chodź już, Angelina – odezwał się Joey – Im więcej czasu, tym więcej zwiedzimy.
- Świetnie – burknęłam i wyszłam z mieszkania, nawet nie żegnając się z Kuba.


Wlokłam się za Joey’em uliczkami miasta, nie słuchając jego paplaniny. Cos mi się zdawało, że opowiadał mi o Londynie. W końcu miał mnie oprowadzać, ale  ja nie usłyszałam ani jednego jego słowa, za bardzo skupiłam się na rozmyślaniu o swoim beznadziejnym życiu oraz burczącym brzuchu.
- W tym rowie wylądowałem z jakąś dziewczyną  i potem uprawialiśmy sex, fajnie, nie?
                Bezmyślnie kiwnęłam głową, nie zdając sobie sprawy, co właśnie powiedział Joey.
- Angelina, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – przystanął, patrząc się na mnie.
- Co?
                Chłopak westchnął i przeczesał ręką po włosach.
- Mówiłem, że nie lubicie się zbytnio z Jack’em. Pewnie jakieś wydarzenia z przeszłości?
                Przeszły mnie ciarki na te słowa, ale starałam się nie pokazywać tego po sobie i tylko wzruszyłam ramionami.
-Nie odzywał się do nas przez lata – odparłam – Więc nic dziwnego, że nie darze go sympatią.
- Ale to brat twojego taty, w dodatku chrzestny, z tego co słyszałem…
- Na jedno wychodzi – burknęłam, mając nadzieję, ze Joey zrozumie aluzje i przestanie o tym mówić.
                Bezmyślnie szłam krok w krok za nim w ciszy, która była dla mnie niczym błogosławieństwo. Wolałam to niż jakieś bzdurne kontakty z innymi ludźmi. Nagle wpadłam na Joey’a, który zatrzymał się niespodziewanie.
- Au – mruknęłam, pocierając czoło dłonią.
- Niezdara – odparł z uśmiechem.
- Powinieneś nosić taki dzwonek, jak krowy, żebym wiedziała kiedy zamierzasz się zatrzymać – burknęłam, po czym rozejrzałam się pop okolicy – gdzie jesteśmy?
- Mówiłaś, że jesteś głodna.
                Wtedy zauważyłam małą knajpkę z jedzeniem. Wzięłam potężny wdech i od razu wypuściłam. Zaburczało mi głośno w brzuchu.
- Ale wyczucie – odparłam, zahipnotyzowana zapachem jedzenia, po czym przyśpieszyłam kroku, mówiąc – Ty stawiasz.
                Joey uśmiechnął się lekko. Kiedy znaleźliśmy się już  w środku i złożyliśmy zamówienie, mój nowy znajomy ogromnie zdziwił się ilością zamówionego przeze mnie jedzenia.
- Ty masz zamiar to wszystko zjeść?
                Spojrzałam się na niego, jak na idiotę.
- Nie, tylko popatrzę, a potem wyrzucę – burknęłam, a kiedy nadal się we mnie wpatrywał, dodałam – No co? Nie jadłam śniadania.
- Racja – dodał, próbując udawać, że to wszystko jakoś tłumaczy. Niestety po chwili już nie wytrzymał i zaczął się śmiać.
                Wygłodniała zajadałam się moimi zamówionymi potrawami, kiedy nagle zdzwonił telefon Joey’a. Chłopak odszedł kawałek, przepraszając mnie na chwilę. Nie odszedł daleko, dlatego mogłam mniej więcej podsłuchać co mówił. W sumie nie jestem wścibska, ale Joey mówił na tyle głośno, że nie miałam innego wyboru. Nadal zawzięcie buszowałam w swoim jedzeniu, wyłapując od czasu do czasu jakieś słowa.
- Cześć – po chwili przerwy odpowiedział – Teraz? Ale… Ry… ja… - westchnął – Nie mogę teraz. Jestem zajęty… Ale… Dobra, dobra – zerknął w moją stronę, po czym dodał ciszej – Zaraz będę.
                Rozłączył się i wrócił do stolika. Przełknęłam szybko pokarm, przypatrując się chłopakowi. Podobał mi się styl w jakim układał swoją nieco dłuższą grzywkę. W Polsce nigdy nie widziałam chłopaka z taką fryzurą, przynajmniej w moim kręgu znajomych. Grzywkę miał postawioną do góry, idealnie pasowała do niego. Opierał się na dłoni i wpatrywał zamyślony za okno. Jego brązowe oczy błyszczały w tym świetle. Czułam się, jakby zaraz miał mnie oślepić ich blask. Zamrugałam parę razy i popchnęłam w jego stronę frytki, zdając sobie sprawę, że on nic nie zamówił.
- Gdzie będziesz? – zapytałam po pewnym czasie.
                Chłopak wpatrywał się we mnie, nie wiedząc o co chodzi. Po chwili już zrozumiał i wrzucił do buzi jednego frytka.
- Kolega dzwonił, że bardzo mnie potrzebuje.
- Jasne – odparłam, zjadając całą garść frytek na raz – Mną się nie przejmuj
– Idziemy razem – przerwał mój niecny plan.
 Miałam zamiar zaszyć się w mieszkaniu albo schować się gdzieś w tym zatłoczonym mieście. – Ja już się nawiedzałam, starczy mi.
- Nic nie zobaczyłaś – odparł – To jest niedaleko. Angelina, nie daj się prosić.
                Skrzyżowałam ręce na piersi i siedziałam naburmuszona. Pomału przyswajałam się z myślą o jeszcze kolejnej osobie do poznania. Aż dreszcze mnie przeszły. Westchnęłam zrezygnowana.
- Dobra – powiedziałam – Ale żeby poszło szybko.
                Chłopak uśmiechnął się szeroko, jakby coś knuł. Zjadłam wszystko do końca i ruszyliśmy w dalszą drogę. Tym razem Joey milczał. Był nieobecny, zamyślony. Zastanawiałam się, czemu tak nagle ucichł? Może skończyły mu się tematy? Albo ma dość bezowocnej rozmowy ze mną? O dziwo, nie mogłam znieść tej ciszy, która ostatnimi czasy zwykła być moją najdroższą przyjaciółką.
- Em.. – zaczęłam nieśmiało – Dokąd właściwie idziemy?
- Do mojego przyjaciela – zmarszczyłam nos, niezadowolona z jego odpowiedzi, przecież to już wiedziałam. Nie uśmiechało mi się za bardzo spotkanie  z dwoma chłopakami naraz, biorąc pod uwagę to, że ichnie znam.
- Tylko?
- No i jeszcze będzie tam mój drugi znajomy – dodał, uśmiechając się ze zdenerwowaniem, jakby wiedział, że nie bardzo będzie mi to odpowiadać.
- Świetnie – burknęłam – Zabierasz mnie do samych chłopaków. Może zrobimy czworokącik?
                Joey uśmiechnął się szeroko.
- Skoro proponujesz… - Nie sądziłam, że tak odpowie. Odwróciłam wzrok, wiedząc, że już jestem czerwona jak burak – Będzie jeszcze nasza znajoma – dodał, próbując mnie uspokoić – Przecież nie możesz wszystkiego tak…
- Nie ważna – odparłam z westchnieniem – Skończmy to szybko.

 

Joey miał rację , dom jego kolegi wcale ni znajdował się daleko. Kiedy stanęłam przed drzwiami, zaczęłam się stresować na myśl o kontaktach z ludźmi. W głowie kłębiło mi się mnóstwo pytań. Co jeżeli zobaczą kim naprawdę jestem? Zaczną mnie wyzywać, spalą mnie na stosie. Spróbowałam się uspokoić. To niemożliwe, przecież nie wsii nade mną neon z podpisem „dziwaczka, uciekaj!”.
- W porządku? – Joey dotknął lekko moje ramie.
                Kiwnęłam  głowa, nie ufając mojemu głosowi. Szybko odwróciłam wzrok. Chłopak chwilę się zawahał, ale po chwili zadzwonił dzwonkiem. Czekaliśmy w ciszy aż ktoś nam otworzy. Po paru sekundach drzwi się uchyliła, a zza nich wyjrzał chłopak. Uśmiechnął się do nas szeroko, krótkie loczki podskoczyły mu na głowie.
- Jesteście! – zawołał – Wreszcie.
                Gestem zaprosił nas do środka, a Joey jak na dżentelmena przystało, przepuściła mnie w drzwiach. Wnętrze domu było zachwycające. Znajdowałam się w korytarzu.  Podłogi i ściany były wyłożone panelami, a na środku znajdowały się drewniane schody, które prowadziły na piętro. Na ścianach znajdowało się mnóstwo dekoracji, zdjęć, obrazów. Rozglądałam się zafascynowana, dopóki nie napotkałam spojrzenia brązowych oczu. Chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Jestem Ryan – wyciągnął w moją stronę dłoń.
                Skrzywiłam się. Nie lubiłam tego całego witania się, poznawania. Czułam się wtedy, jakby druga osoba nagle mogła poznać całą moją historię i już mnie po tym oceniać.
- Angelina – odparłam, nieśmiało ujmując jego dłoń.
                Uścisnął pewnie moją dłoń i długo jej nie puszczał.
- Ale ładną koleżankę sobie znalazłeś – skomentował.
                Poczułam, jak płoną mi policzki. Szybko zabrałam dłoń i odwróciłam wzrok.
- RyRy – zawołał Joey do chłopaka – Nie zarywaj już do niej.
- Powiedziałem tylko, że jest ładna  - bronił się.
                Zerknęłam zaskoczona na Joey’a. W tak krótkim czasie poznał cząstkę mnie, nikomu na to nie pozwalałam, a on zrozumiał, co czuję przy kontaktach z ludźmi. Ciekawe, czy domyślił się czegoś więcej. Czemu taka jestem, czy jestem niebezpieczna. Takie pytania pewnie sobie zadaje.
- Chodźmy do reszty – powiedział Joey, lekko dotykając moich pleców, dając tym samym znak bym poszła za Ryanem.
                Wspięliśmy się po schodach. Czułam się, jakbym wchodziła do jakiegoś pałacu. Przez chwilę mogłam sobie nawet wyobrazić, ze jestem księżniczką, co chyba nie powinno mieć miejsca, zważywszy na to, ze jestem już za stara na takie zabawy. Kiedy już wchodziłam na ostatni stopień, zawadziłam o niego stopą. Leciałam przed siebie, szaleńczo wymachując rękami. Już widziałam, jak moja twarz rozpłaszcza się na podłodze, lecz to nie nastąpiło. Jakaś postać zastąpiła mi drogę, a kiedy na nią wpadłam, zatoczyła się do tyłu, próbując mnie jakoś złapać. Czyjeś silne ręce trzymały mnie za ramiona. Uniosłam głowę i napotkałam spojrzenie cudownie błękitnych oczu, od których nie potrafiłam się oderwać. Blond grzywka opadła mu na czoło. Uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd równych, białych zębów, które wprost oślepiały swoją nieskazitelnością.
- Znów zarywasz do kolejnej dziewczyny? – usłyszałam za sobą kobiecy głos.
                Zerknęłam w tamtą stronę. Dołączyła do nas dziewczyna, o pięknych, długich, blond włosach i oczach błękitnych niczym morze.  Uśmiechnęła się rozbawiona na nasz widok. Idealnie pasowała do tego chłopaka.
- Przepraszam – powiedziałam prędko i odsunęłam się od niego.
- Zdążyłem ją już na tyle poznać, ze wiem, jak bardzo lubi wpadać na ludzi – skomentował zadowolony Joey.
- Nieprawda –oburzyłam się.
                Odkąd znalazłam się w Anglii, czuję się bardziej niezdarna niż zawsze. Kiedyś nie miałam takich problemów. Co może to powodować? Strach przed nowym miejscem? Poczucie, że wszyscy się we mnie wpatrują.  No przecież, to ja jestem tą nową tutaj.
- Angelina – powiedział rozbawiony Joey – Poznaj Jordiego – wskazał na chłopaka, a następnie skierował się na dziewczynę – I Cathy.
                Wszyscy zwrócili na mnie swoje uśmiechnięte twarz, jakby to była moja kolej, by coś powiedzieć. Istniała jeszcze możliwość, ze miałam coś na twarzy i to ich bawiło. Przejechałam dłonią po twarzy, chcąc pozbyć się tego uczucia brudu.  Im dłużej wpatrywałam się w ich radosne twarze, tym bardziej zaczynały mi przypominać przerażające uśmiechy klaunów. Zawsze wydawało mi się, że oni śmieją się szyderczo ze mnie. Przecież uśmiech nigdy nie schodził im z twarzy.
- Angelika – odparłam bezbarwnie.
                Wydawało mi się, że wszystkim zrzędły nagle miny, choć na ich twarzach pozostały lekkie uśmiechy.
- Więc, czego chcesz, Ryan? – zapytał nagle Joey.
                Poczułam się, jakby chciał uratować mnie od rozmowy z resztą. Pewnie to były tylko moje wymysły. W rzeczywistości po prostu rozmawiał ze swoimi przyjaciółmi.
- Mówiłeś, ze to ważne – dodał.
- A tak… - odparł tamten, przeciągając samogłoski – To jest bardzo ważne.
                Uniosłam brew, rozpoznając ten styl mówienia. Zawsze go używałam, kiedy próbowałam wymyślić coś na szybko, ale po prostu nie chciałam by coś wyszło na jaw.
- Chyba tylko dla ciebie – mruknęła pod nosem Cathy.
- Ryan – odparł ostro Joey.
- Chcieliśmy obejrzeć jakiś film – powiedział prędko chłopak – Musisz nam pomóc wybrać!
- A niech cię, RyRy – syknął, po czym skierował się do mnie – Wybacz, Angelina. Mogłem się tego po nim spodziewać. Zawsze mi tak robi.
- W porządku – odparłam, choć poczułam złość . Mogłam już być w domu i siedzieć w zamknięci. Uznałam, że pomogę im szybko wybrać film i zwijam się stąd – Jaki gatunek?
- Myśleliśmy nad horrorem – odparł zaskoczony RyRy. Pewnie nie spodziewał się, ze im pomogę.
- Nie - zaprotestowała Cathy, a ja w tym samym czasie prychnęłam. Wszyscy spojrzeli się na mnie.
- Coś nie tak? – zapytał jordi.
- Horrory w dzień? – odparłam kpiąco.
- To źle? – zapytał RyRy.
- W dzień nie są straszne – odparłam – Nie opłaca się oglądać.
- W takim razie zostało na jeszcze parę godzin – Jordi uśmiechnął się do mnie szeroko - Co polecasz?
                Zastanowiłam się chwilę. Musiałam szybko wykombinować jakiś dobry horror.
-Lekki horror, czy bardzo przerażający?
- Przerażający! – zawołali chłopaki.
- Nie! – od razu zaprotestowała Cathy – Nie będę oglądać żadnych horrorów!
- Tchórzysz? – Jordi szturchnął ją lekko w ramię.
                Dziewczyna odsunęła się od chłopaka urażona.
- Nie, po prostu nie godzę się na oglądanie horrorów.
- Lekki – powiedział Ryan, odwracając moją uwagę od tej pary.
                Zastanowiła się i szybko przeleciałam w głowie po filmach, na których się nie bałam. Kiedyś oglądałam tylko komedie romantyczne, ale te ostatnie miesiące spędziłam na oglądaniu horrorów. Tylko to było w stanie odwrócić moją uwagę od tego, co działo się wtedy w moim życiu.
- Może Klątwę? – zaproponowałam – Niezbyt straszne, czasami zabawne… - przynajmniej moim zdaniem.
- Niech będzie Klątwa!
- O nie, nie, nie – zaprotestowała szybko Cathy – Nie dam się na to złapać.
- Cath, nie przesadzaj – odparł czule Jordi – Przecież wszyscy będziemy przy tobie.
- A wy zostajecie? – zapytała.
- Nie- odpowiedziałam szybko – Ja…
- Boisz się? – zarzucił mi RyRy.
                Wbiłam w niego wściekłe spojrzenie. W porównaniu do Cathy, nie potrafiłam tak łatwo odpuścić sobie tą obelgę..
- Nie – odparłam twardo – Ja po prostu…
- W takim razie pokaż jaka twarda jesteś i zostań na film.
                Zacisnęłam dłonie w pięści. Nie chciałam zostawać, ani też nie chciałam wyjść na tchórza. Na czym bardziej mi zależy?
- Angelina, wcale nie musisz go słuchać – Joey stanął przede mną, delikatnie dotykając mojego ramienia – Jeśli chcesz, możemy iść do domu.
                W momencie ochłonęłam, rozumiejąc co powiedział. Jeżeli nie zostanę to on również. Nie chciałam, żeby przeze mnie psuł sobie wieczór i zaniedbywał przyjaciół. Z drugiej strony, gdy powiem mu, żeby został, a ja sama wrócę to z pewnością nie pozwoliłby mi iść samej. Co mam zrobić? Nie dość, ze musi znosić moje towarzystwo, to i psuje sobie przeze mnie wakacje.
- A macie coś do jedzenia? – burknęłam pod nosem.
                Chłopaki zaczęli skakać po pomieszczeniu, wiwatując.  Joey zwrócił na mnie swoje radosne spojrzenie. Poczułam ukłucie w sercu, on naprawdę uwielbiał spędzać czas z przyjaciółmi i w głębi duszy liczył na to, że zgodzę się zostać. Westchnęłam ciężko.
- Jesteś pewna? – zapytał.
                Kiwnęłam w odpowiedzi głową. Chciałam mieć po prostu z głowy ten wieczór, a następnym razem  nie ruszę się nigdzie z pokoju. Chłopaki polecieli zamówić pizze. Ucieszyłam się na tą myśl. Pomimo, ze zjadłam już sporo wcześniej, już zaczynałam być głodna.
- Potrafią być nieznośni – Cathy stanęła obok mnie. Patrzyła za chłopakami z siostrzaną miłością.
- Długo już się znacie? – zapytałam, próbując być miła.
- Z Jordim od dziecka. Z resztą trochę krócej – odparła z uśmiechem.
-Tyle lat z nimi przeżyć? – powiedziałam zaskoczona – Podziwiam cię.
                Roześmiała się głośno.
- Ale to nie koniec. Jest jeszcze dwóch, których nie poznałaś jeszcze.
                Przełknęłam ciężko ślinę, przerażona zasugerowanym przez Cathy działaniem. Mówiąc „jeszcze”, dała mi do zrozumienia, że to spotkanie nastąpi. Nadzieja w tym, że jednak się nie uda.
- Fajnie mieć takich przyjaciół – powiedziałam sztywno.
- Nawet nie wiesz jak – odparła, jak zwykle szeroko uśmiechnięta. Co ci ludzie mają w sobie, że potrafią bez przerwy być tacy radośni –Skąd jesteś?
- Z Polski.
- Masz tam takich przyjaciół?
                Zacisnęłam dłoń w pięść. Poczułam ogromną gulę w gardle. Wiedziałam, że za lada moment mogę się rozpłakać. Co mam jej niby teraz odpowiedzieć? Nie, wybacz, jestem samotnikiem?
- Paru – odparłam, unikając ją spojrzeniem – Chodźmy do chłopaków, zanim okaże się że za mało pizzy zamówili.
 

                Nareszcie za oknem już zrobiło się ciemno, a długo wyczekiwaną pizze wreszcie zaczęliśmy jeść. Chłopaki zamówili trzy największe pizze. Całe szczęście, bo inaczej by nam nie starczyło. Ja byłam głodna, jak wilk, pochłonęłam jedną całą.  Dobrze, ze mnie posłuchali, bo inaczej wzięliby tylko dwie mega. Ryan włączył film. Wszyscy zajadaliśmy się pizzą. Zajęłam sobie miejsce z tyłu na kanapie, chcąc odizolować się od reszty. Oni siedzieli na podłodze, opierając się plecami o łóżko. Więc, mój plan wypalił, prawie… Joey zauważył, że siedzę sama i dosiadł się do mnie.
- Po co to zrobiłeś? – zapytałam z pełną buzią.
- Żebyś nie siedziała sama – odparł, jakby rozbawiony moim pytaniem.
- Wydawało mi się, że poznałeś mnie już na tyle, by wiedzieć, ze nie lubię…
- Tak, wiem –machnął ręką – Lubisz samotność, zrozumiałem.
                Zerknęłam na niego kątem oka, zaskoczona. Chłopak wpatrywał się w ekran, uśmiechając się. Była pewna, on wiedział, że się w niego wpatruję, ale nadal nie przestawałam. Nagel rozległ się potworny pisk. Cathy z przerażeniem skuliła się, a chłopaki, siedzący po jej bokach, zaczęli chichotać. Cathy już po chwili rzuciła się na roześmianego Jordiego.
- To jest dopiero para – mruknęłam do siebie.
- Oni nie są parą – zaprzeczył zdziwiony Joey.
- Nie? Ale… - zająknęłam się – Jak to? Wyglądają jak para… Są stworzeni by być razem.
                Joey uśmiechnął się szeroko.
- Pierwszy raz widzę w tobie takie zaangażowanie, nie licząc jedzenia.
                Zawstydziłam się i spuściłam wzrok. Przecież nie mogłam mu powiedzieć, ze jestem wielką romantyczką. I tak by nie uwierzył. Ja, która lubi osamotnienie, spokój, pustkę.
- Przecież tego nie lubisz – odparł chłopak. Spojrzałam się na niego z przerażeniem. Czy ja powiedziałam to na głos? A może on czyta w myślach? Przecież to niedorzeczne.
- Co powiedziałeś?
- Powiedziałem, że oni bardzo się lubią. Są dla siebie niczym rodzeństwo.
- Doprawdy – mruknęłam, znając głębszy sens.
                Zapatrzyłam się na ekran, na którym akurat pojawiła się tytułowa Klątwa. Cathy znów cicho pisnęła.
- Fajnych masz przyjaciół – odparłam. Nagle odechciało mi się jeść. Odłożyłam talerz na bok i podciągnęłam kolana pod brodę.
- Moi przyjaciele to też twoi przyjaciele.
                Uniosłam zaskoczona wzrok. Napotkałam spojrzenie Joey’a. Wydawało mi się, jakby swoimi czekoladowymi oczami wwiercał się w moją duszę. Czy jest możliwość, że wreszcie znalazł się ktoś, kto potrafi ze mnie czytać, jak z otwartej księgi? Niemożliwe.
                Nagle ogromna gula urosła mi w gardle. Znów poczułam to okropne uczucie, ze zaraz się popłaczę. Schowałam twarz w kolanach, obejmując je rękami. Wstrząsnął mną szloch, który próbowałam stłumić. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Wszystko w porządku? – Joey czule zapytał – Angel, coś się stało?
                Nagle wszystko powróciło do mnie. Poczułam się, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody. To było tak, jakbym cofnęła się w czasie. Widziałam wszędzie fragmenty z okresu, który zmienił moje życie w koszmar. Otworzyłam szeroko oczy, modląc się, by to wszystko ustało. Słyszałam krzyki, szum. Zakryłam z przerażeniem uszy. Krew we mnie wrzała. Wyprostowałam się. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. Starałam się nie pokazywać, co czuję. Przybrałam beznamiętny wyraz twarzy. Joey był zaskoczony moim zachowaniem, wiedziałam, że już wszyscy skupili wzrok na mnie, zapominając o filmie. Joey nawet nie zauważył, kiedy uderzyłam go z całej siły w twarz. Złapał się zaskoczony za obolały policzek.
                Wtedy zrozumiałam, co zrobiłam. Wszystko ucichło. Jedynie dało się usłyszeć krzyki z telewizora. Zakryłam dłonią usta. W uszach przeraźliwie mi szumiało. Słyszałam bicie swojego serca. Łzy  zaczęły cieknąć mi strumieniami. A jednak, jestem potworem.
- Przepraszam – wyjąkałam – Boże, przepraszam.
                Wybiegłam z pokoju. Niestety, pobiegłam w złą stronę i jedyne, co mogłam teraz zrobić to zaszyć się w łazience. Moje kalkulacje były prawidłowe i trafiłam tam od razu. Zamknęłam się na klucz i upadłam na podłogę pod drzwiami. Szlochałam niczym małe dziecko. Tak, jak robiłam to  kilka miesięcy wcześniej. Usłyszałam za drzwiami ciche kroki, a po chwili lekkie pukanie.
- Angelina? Wszystko w porządku?
- Odejdź – warknęłam.
                Nie mogłam uwierzyć, że po tym, co mu zrobiłam on wciąż się mną przejmuje.
- Angelina, przepraszam cię – powiedział Joey – Nie chciałem cię urazić, ani nic podobnego.
- To nie o to chodzi! – krzyknęłam. Spróbowałam się trochę uspokoić i oparłam głowę o drzwi, po czym dodałam spokojniej – Nie rozumiesz, że jestem potworem? To wszystko jest śmieszne! – kolejne łzy spłynęły po moim policzku – Nie powinnam tutaj przyjeżdżać.
- Angelina – odparł spokojnie – Nie mów tak. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, ze przyjechałaś. Że mogłem cię poznać . Naprawdę. Trochę rozkręciłaś nasze towarzystwo – zaśmiał się krótko – Wcześniej ciągle oglądaliśmy Titanica, bo Cathy wygrywała nasze spory. Przeprowadziłaś rewolucje w jeden dzień – niemal mogłam wyczuć, jak się uśmiecha – Cathy pierwszy raz zgodziła się na coś innego. Poskromiłaś bestię!
                Zaśmiałam się poprzez łzy, a po chwili usłyszałam również śmiech Joey’a. Otarłam noc wierzchem dłoni.
- Pierwszy raz słyszę twój śmiech – odparł – Podoba mi się.
-Pewnie już więcej go nie usłyszysz – odparłam smutno – To nie dla mnie, nie powinnam.
- Czasami wydaje mi się, że gadasz bzdury. Śmiech jest dla każdego, a ty jesteś do niego stworzona – znów się zaśmiałam – Widzisz?
- Skończ, bo psujesz mój image – odparłam żartem.
                Dawno tak z nikim nie rozmawiałam, ale nie mogłam zapomnieć kim jestem i co zrobiłam.
- Wyjdziesz? – zapytał niemal błagalnie.
- Tylko, proszę, nie mów tak do mnie więcej.
                Po drugiej stronie nastąpiła cisza. Pewnie musiał sobie przeanalizować, o co mi chodziło. Kolejna łza spłynęła mi po policzku, zostawiając ognisty ból przeszłości.
- Nie będę.

                Otworzyłam pomału drzwi, za którymi stał w pełnej okazałości Joey. Policzek miał zaczerwieniony w miejscu, gdzie go uderzyłam. Nie mogłam powstrzymać potoku łez. Wtuliłam się  mocno w chłopaka, bezustannie go przepraszając.

____________
W zakładce "Bohaterowie" ukazała się nowa postać! :)
Co myślicie o cudownej Cathy? :D

The Only Hope już dostępne na Wattpad! :)
Zapraszam do zakładek :D

1 komentarz:

  1. OMG!!!!
    Boskiii!!!!
    Nie mogę się doczekać następnego!!!
    Życzę weny!!!
    Claudia xx.

    OdpowiedzUsuń