Obudziłam się rano. Oczy nie chciały mi się przyzwyczaić
do światła. Usiadłam ciężko na łóżku. W porównaniu do tego, jak wyspałam się
wcześniej, teraz nie potrafiłam stanąć na nogi.
A może tak po prostu wrócę pod ciepłą kołdrę i znów zanurzę się w moim
bajkowym świecie, zapominając o tym rzeczywistym?
Postawiłam
stopy na podłodze, wybierając ta mniej odpowiadającą mi drogę. Zimne panele
zaczęły pochłaniać ciepło moich stóp. Potupałam w miejscu, po czym udałam się
przed lustro. Związałam włosy wysoko w kok i przeciągnęłam się. Całe ciało mnie
bolało. Przetarłam oczy, czując się strasznie senna. Wyszłam z pokoju, chwiejąc
się oślepiona światłem. Usłyszałam jakieś głosy w salonie, ale nie mogłam ich
rozróżnić. Udałam się tam, sądząc, że Kuba ogląda telewizję. Przystanęłam w
progu zdziwiona.
- Witaj, Angelina – odezwał się chłopak.
- Co on tutaj robi? – wydarłam się po polsku do mojego
wujka. Plus był taki, że mogłam z nim rozmawiać tak, by nikt inny nas nie
rozumiał.
- Mówiłem ci, że Joey cię oprowadzi – odburknął tamten,
wpatrując się w jakieś papiery – Przywitaj się ładnie.
Wbiłam
w niego wściekłe spojrzenie, ale kiedy nie zwracał na mnie uwagi, mój wzrok
powędrował na chłopaka.
- Cześć- mruknęłam.
- Gotowa?
Zerknęłam na swój strój.
Krótkie spodenki, w których można zauważyć mój tyłek oraz krótka, porwana
bluzka. Na pewno jestem gotowa. Kiedyś może nie pokazałabym się przed
chłopakiem w takim ubraniu, ale teraz mało mnie to wszystko obchodziło.
- Czemu tak wcześnie go tu zwołałeś? – zapytałam Kubę
zirytowana – Specjalnie mi to zrobiłeś?
- A patrzyłaś może na zegarek? – warknął, wreszcie na
mnie spoglądając – Już trzynasta.
- Co? – zawołałam, niedowierzając. Złapałam Kubę za rękę
i zerknęłam na jego zegarek – Mój Boże! Za pięć minut będę gotowa
Porwałam
ze swojego pokoju jakieś ciuchy i zamknęłam się w łazience. Zrzuciłam z siebie
piżamę i weszłam pod prysznic. Nie mogłam uwierzyć, że tak długo mogłam spać.
Szybko się umyłam i założyłam na siebie luźne dresy i zwykłą białą bluzkę.
Nawet nie martwiłam się zrobieniem makijażu. Teraz już nawet nie używałam
kosmetyków. Wyszłam gotowa.
- Idziemy? – zapytał Joey.
- Nie mogę tutaj zostać? Nie bardzo mam ochotę gdzieś
łazić – burknęłam.
- Nie marudź – odpowiedział mi Kuba.
- Ale ja nic nie jadłam…
- Trzeba było tyle nie spać.
Zacisnęłam
dłonie w pięści. Nie wiem czemu, ale jakoś od początku nie potrafiliśmy się
dogadać.
- A ty? – zapytałam ostro.
- Pracuję – odburknął.
- Jasne – powiedziałam, widząc jak czyta gazetę.
Wzięłam
z pokoju moją torebkę i schowałam do niej pieniądze. Po chwili zastanowienia
telefon zostawiłam w pokoju.
- Chodź już, Angelina – odezwał się Joey – Im więcej
czasu, tym więcej zwiedzimy.
Wlokłam się za Joey’em uliczkami
miasta, nie słuchając jego paplaniny. Cos mi się zdawało, że opowiadał mi o
Londynie. W końcu miał mnie oprowadzać, ale
ja nie usłyszałam ani jednego jego słowa, za bardzo skupiłam się na
rozmyślaniu o swoim beznadziejnym życiu oraz burczącym brzuchu.
- W tym rowie wylądowałem z jakąś dziewczyną i potem uprawialiśmy sex, fajnie, nie?
Bezmyślnie
kiwnęłam głową, nie zdając sobie sprawy, co właśnie powiedział Joey.
- Angelina, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – przystanął,
patrząc się na mnie.
- Co?
Chłopak
westchnął i przeczesał ręką po włosach.
- Mówiłem, że nie lubicie się zbytnio z Jack’em. Pewnie
jakieś wydarzenia z przeszłości?
Przeszły
mnie ciarki na te słowa, ale starałam się nie pokazywać tego po sobie i tylko
wzruszyłam ramionami.
-Nie odzywał się do nas przez lata – odparłam – Więc nic
dziwnego, że nie darze go sympatią.
- Ale to brat twojego taty, w dodatku chrzestny, z tego
co słyszałem…
- Na jedno wychodzi – burknęłam, mając nadzieję, ze Joey
zrozumie aluzje i przestanie o tym mówić.
Bezmyślnie
szłam krok w krok za nim w ciszy, która była dla mnie niczym błogosławieństwo.
Wolałam to niż jakieś bzdurne kontakty z innymi ludźmi. Nagle wpadłam na
Joey’a, który zatrzymał się niespodziewanie.
- Au – mruknęłam, pocierając czoło dłonią.
- Niezdara – odparł z uśmiechem.
- Powinieneś nosić taki dzwonek, jak krowy, żebym
wiedziała kiedy zamierzasz się zatrzymać – burknęłam, po czym rozejrzałam się
pop okolicy – gdzie jesteśmy?
- Mówiłaś, że jesteś głodna.
Wtedy
zauważyłam małą knajpkę z jedzeniem. Wzięłam potężny wdech i od razu
wypuściłam. Zaburczało mi głośno w brzuchu.
- Ale wyczucie – odparłam, zahipnotyzowana zapachem
jedzenia, po czym przyśpieszyłam kroku, mówiąc – Ty stawiasz.
Joey
uśmiechnął się lekko. Kiedy znaleźliśmy się już
w środku i złożyliśmy zamówienie, mój nowy znajomy ogromnie zdziwił się
ilością zamówionego przeze mnie jedzenia.
- Ty masz zamiar to wszystko zjeść?
Spojrzałam
się na niego, jak na idiotę.
- Nie, tylko popatrzę, a potem wyrzucę – burknęłam, a
kiedy nadal się we mnie wpatrywał, dodałam – No co? Nie jadłam śniadania.
- Racja – dodał, próbując udawać, że to wszystko jakoś
tłumaczy. Niestety po chwili już nie wytrzymał i zaczął się śmiać.
Wygłodniała
zajadałam się moimi zamówionymi potrawami, kiedy nagle zdzwonił telefon Joey’a.
Chłopak odszedł kawałek, przepraszając mnie na chwilę. Nie odszedł daleko,
dlatego mogłam mniej więcej podsłuchać co mówił. W sumie nie jestem wścibska,
ale Joey mówił na tyle głośno, że nie miałam innego wyboru. Nadal zawzięcie
buszowałam w swoim jedzeniu, wyłapując od czasu do czasu jakieś słowa.
- Cześć – po chwili przerwy odpowiedział – Teraz? Ale…
Ry… ja… - westchnął – Nie mogę teraz. Jestem zajęty… Ale… Dobra, dobra –
zerknął w moją stronę, po czym dodał ciszej – Zaraz będę.
Rozłączył
się i wrócił do stolika. Przełknęłam szybko pokarm, przypatrując się
chłopakowi. Podobał mi się styl w jakim układał swoją nieco dłuższą grzywkę. W
Polsce nigdy nie widziałam chłopaka z taką fryzurą, przynajmniej w moim kręgu
znajomych. Grzywkę miał postawioną do góry, idealnie pasowała do niego. Opierał
się na dłoni i wpatrywał zamyślony za okno. Jego brązowe oczy błyszczały w tym
świetle. Czułam się, jakby zaraz miał mnie oślepić ich blask. Zamrugałam parę
razy i popchnęłam w jego stronę frytki, zdając sobie sprawę, że on nic nie
zamówił.
- Gdzie będziesz? – zapytałam po pewnym czasie.
Chłopak
wpatrywał się we mnie, nie wiedząc o co chodzi. Po chwili już zrozumiał i
wrzucił do buzi jednego frytka.
- Kolega dzwonił, że bardzo mnie potrzebuje.
- Jasne – odparłam, zjadając całą garść frytek na raz –
Mną się nie przejmuj
– Idziemy razem – przerwał mój niecny plan.
Miałam zamiar zaszyć się w mieszkaniu albo
schować się gdzieś w tym zatłoczonym mieście. – Ja już się nawiedzałam, starczy
mi.
- Nic nie zobaczyłaś – odparł – To jest niedaleko.
Angelina, nie daj się prosić.
Skrzyżowałam
ręce na piersi i siedziałam naburmuszona. Pomału przyswajałam się z myślą o
jeszcze kolejnej osobie do poznania. Aż dreszcze mnie przeszły. Westchnęłam
zrezygnowana.
- Dobra – powiedziałam – Ale żeby poszło szybko.
Chłopak
uśmiechnął się szeroko, jakby coś knuł. Zjadłam wszystko do końca i ruszyliśmy
w dalszą drogę. Tym razem Joey milczał. Był nieobecny, zamyślony. Zastanawiałam
się, czemu tak nagle ucichł? Może skończyły mu się tematy? Albo ma dość
bezowocnej rozmowy ze mną? O dziwo, nie mogłam znieść tej ciszy, która
ostatnimi czasy zwykła być moją najdroższą przyjaciółką.
- Em.. – zaczęłam nieśmiało – Dokąd właściwie idziemy?
- Do mojego przyjaciela – zmarszczyłam nos, niezadowolona
z jego odpowiedzi, przecież to już wiedziałam. Nie uśmiechało mi się za bardzo
spotkanie z dwoma chłopakami naraz,
biorąc pod uwagę to, że ichnie znam.
- Tylko?
- No i jeszcze będzie tam mój drugi znajomy – dodał,
uśmiechając się ze zdenerwowaniem, jakby wiedział, że nie bardzo będzie mi to
odpowiadać.
- Świetnie – burknęłam – Zabierasz mnie do samych
chłopaków. Może zrobimy czworokącik?
Joey
uśmiechnął się szeroko.
- Skoro proponujesz… - Nie sądziłam, że tak odpowie.
Odwróciłam wzrok, wiedząc, że już jestem czerwona jak burak – Będzie jeszcze
nasza znajoma – dodał, próbując mnie uspokoić – Przecież nie możesz wszystkiego
tak…
- Nie ważna – odparłam z westchnieniem – Skończmy to
szybko.
Joey miał rację
, dom jego kolegi wcale ni znajdował się daleko. Kiedy stanęłam przed
drzwiami, zaczęłam się stresować na myśl o kontaktach z ludźmi. W głowie
kłębiło mi się mnóstwo pytań. Co jeżeli zobaczą kim naprawdę jestem? Zaczną
mnie wyzywać, spalą mnie na stosie. Spróbowałam się uspokoić. To niemożliwe,
przecież nie wsii nade mną neon z podpisem „dziwaczka, uciekaj!”.
- W porządku? – Joey dotknął lekko moje ramie.
Kiwnęłam
głowa, nie ufając mojemu głosowi. Szybko
odwróciłam wzrok. Chłopak chwilę się zawahał, ale po chwili zadzwonił
dzwonkiem. Czekaliśmy w ciszy aż ktoś nam otworzy. Po paru sekundach drzwi się
uchyliła, a zza nich wyjrzał chłopak. Uśmiechnął się do nas szeroko, krótkie
loczki podskoczyły mu na głowie.
- Jesteście! – zawołał – Wreszcie.
Gestem
zaprosił nas do środka, a Joey jak na dżentelmena przystało, przepuściła mnie w
drzwiach. Wnętrze domu było zachwycające. Znajdowałam się w korytarzu. Podłogi i ściany były wyłożone panelami, a na
środku znajdowały się drewniane schody, które prowadziły na piętro. Na ścianach
znajdowało się mnóstwo dekoracji, zdjęć, obrazów. Rozglądałam się
zafascynowana, dopóki nie napotkałam spojrzenia brązowych oczu. Chłopak
uśmiechnął się szeroko.
- Jestem Ryan – wyciągnął w moją stronę dłoń.
Skrzywiłam
się. Nie lubiłam tego całego witania się, poznawania. Czułam się wtedy, jakby
druga osoba nagle mogła poznać całą moją historię i już mnie po tym oceniać.
- Angelina – odparłam, nieśmiało ujmując jego dłoń.
Uścisnął
pewnie moją dłoń i długo jej nie puszczał.
- Ale ładną koleżankę sobie znalazłeś – skomentował.
Poczułam,
jak płoną mi policzki. Szybko zabrałam dłoń i odwróciłam wzrok.
- RyRy – zawołał Joey do chłopaka – Nie zarywaj już do
niej.
- Powiedziałem tylko, że jest ładna - bronił się.
Zerknęłam
zaskoczona na Joey’a. W tak krótkim czasie poznał cząstkę mnie, nikomu na to
nie pozwalałam, a on zrozumiał, co czuję przy kontaktach z ludźmi. Ciekawe, czy
domyślił się czegoś więcej. Czemu taka jestem, czy jestem niebezpieczna. Takie
pytania pewnie sobie zadaje.
- Chodźmy do reszty – powiedział Joey, lekko dotykając
moich pleców, dając tym samym znak bym poszła za Ryanem.
Wspięliśmy
się po schodach. Czułam się, jakbym wchodziła do jakiegoś pałacu. Przez chwilę
mogłam sobie nawet wyobrazić, ze jestem księżniczką, co chyba nie powinno mieć
miejsca, zważywszy na to, ze jestem już za stara na takie zabawy. Kiedy już
wchodziłam na ostatni stopień, zawadziłam o niego stopą. Leciałam przed siebie,
szaleńczo wymachując rękami. Już widziałam, jak moja twarz rozpłaszcza się na
podłodze, lecz to nie nastąpiło. Jakaś postać zastąpiła mi drogę, a kiedy na
nią wpadłam, zatoczyła się do tyłu, próbując mnie jakoś złapać. Czyjeś silne
ręce trzymały mnie za ramiona. Uniosłam głowę i napotkałam spojrzenie cudownie
błękitnych oczu, od których nie potrafiłam się oderwać. Blond grzywka opadła mu
na czoło. Uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd równych, białych zębów, które
wprost oślepiały swoją nieskazitelnością.
- Znów zarywasz do kolejnej dziewczyny? – usłyszałam za
sobą kobiecy głos.
Zerknęłam
w tamtą stronę. Dołączyła do nas dziewczyna, o pięknych, długich, blond włosach
i oczach błękitnych niczym morze.
Uśmiechnęła się rozbawiona na nasz widok. Idealnie pasowała do tego
chłopaka.
- Przepraszam – powiedziałam prędko i odsunęłam się od
niego.
- Zdążyłem ją już na tyle poznać, ze wiem, jak bardzo
lubi wpadać na ludzi – skomentował zadowolony Joey.
- Nieprawda –oburzyłam się.
Odkąd
znalazłam się w Anglii, czuję się bardziej niezdarna niż zawsze. Kiedyś nie
miałam takich problemów. Co może to powodować? Strach przed nowym miejscem?
Poczucie, że wszyscy się we mnie wpatrują.
No przecież, to ja jestem tą nową tutaj.
- Angelina – powiedział rozbawiony Joey – Poznaj Jordiego
– wskazał na chłopaka, a następnie skierował się na dziewczynę – I Cathy.
Wszyscy
zwrócili na mnie swoje uśmiechnięte twarz, jakby to była moja kolej, by coś
powiedzieć. Istniała jeszcze możliwość, ze miałam coś na twarzy i to ich
bawiło. Przejechałam dłonią po twarzy, chcąc pozbyć się tego uczucia brudu. Im dłużej wpatrywałam się w ich radosne
twarze, tym bardziej zaczynały mi przypominać przerażające uśmiechy klaunów.
Zawsze wydawało mi się, że oni śmieją się szyderczo ze mnie. Przecież uśmiech
nigdy nie schodził im z twarzy.
- Angelika – odparłam bezbarwnie.
Wydawało
mi się, że wszystkim zrzędły nagle miny, choć na ich twarzach pozostały lekkie
uśmiechy.
- Więc, czego chcesz, Ryan? – zapytał nagle Joey.
Poczułam
się, jakby chciał uratować mnie od rozmowy z resztą. Pewnie to były tylko moje
wymysły. W rzeczywistości po prostu rozmawiał ze swoimi przyjaciółmi.
- Mówiłeś, ze to ważne – dodał.
- A tak… - odparł tamten, przeciągając samogłoski – To
jest bardzo ważne.
Uniosłam
brew, rozpoznając ten styl mówienia. Zawsze go używałam, kiedy próbowałam
wymyślić coś na szybko, ale po prostu nie chciałam by coś wyszło na jaw.
- Chyba tylko dla ciebie – mruknęła pod nosem Cathy.
- Ryan – odparł ostro Joey.
- Chcieliśmy obejrzeć jakiś film – powiedział prędko
chłopak – Musisz nam pomóc wybrać!
- A niech cię, RyRy – syknął, po czym skierował się do
mnie – Wybacz, Angelina. Mogłem się tego po nim spodziewać. Zawsze mi tak robi.
- W porządku – odparłam, choć poczułam złość . Mogłam już
być w domu i siedzieć w zamknięci. Uznałam, że pomogę im szybko wybrać film i
zwijam się stąd – Jaki gatunek?
- Myśleliśmy nad horrorem – odparł zaskoczony RyRy.
Pewnie nie spodziewał się, ze im pomogę.
- Nie - zaprotestowała Cathy, a ja w tym samym czasie
prychnęłam. Wszyscy spojrzeli się na mnie.
- Coś nie tak? – zapytał jordi.
- Horrory w dzień? – odparłam kpiąco.
- To źle? – zapytał RyRy.
- W dzień nie są straszne – odparłam – Nie opłaca się
oglądać.
- W takim razie zostało na jeszcze parę godzin – Jordi
uśmiechnął się do mnie szeroko - Co polecasz?
Zastanowiłam
się chwilę. Musiałam szybko wykombinować jakiś dobry horror.
-Lekki horror, czy bardzo przerażający?
- Przerażający! – zawołali chłopaki.
- Nie! – od razu zaprotestowała Cathy – Nie będę oglądać
żadnych horrorów!
- Tchórzysz? – Jordi szturchnął ją lekko w ramię.
Dziewczyna
odsunęła się od chłopaka urażona.
- Nie, po prostu nie godzę się na oglądanie horrorów.
- Lekki – powiedział Ryan, odwracając moją uwagę od tej
pary.
Zastanowiła
się i szybko przeleciałam w głowie po filmach, na których się nie bałam. Kiedyś
oglądałam tylko komedie romantyczne, ale te ostatnie miesiące spędziłam na
oglądaniu horrorów. Tylko to było w stanie odwrócić moją uwagę od tego, co
działo się wtedy w moim życiu.
- Może Klątwę? – zaproponowałam – Niezbyt straszne,
czasami zabawne… - przynajmniej moim zdaniem.
- Niech będzie Klątwa!
- O nie, nie, nie – zaprotestowała szybko Cathy – Nie dam
się na to złapać.
- Cath, nie przesadzaj – odparł czule Jordi – Przecież
wszyscy będziemy przy tobie.
- A wy zostajecie? – zapytała.
- Nie- odpowiedziałam szybko – Ja…
- Boisz się? – zarzucił mi RyRy.
Wbiłam
w niego wściekłe spojrzenie. W porównaniu do Cathy, nie potrafiłam tak łatwo
odpuścić sobie tą obelgę..
- Nie – odparłam twardo – Ja po prostu…
- W takim razie pokaż jaka twarda jesteś i zostań na
film.
Zacisnęłam
dłonie w pięści. Nie chciałam zostawać, ani też nie chciałam wyjść na tchórza.
Na czym bardziej mi zależy?
- Angelina, wcale nie musisz go słuchać – Joey stanął
przede mną, delikatnie dotykając mojego ramienia – Jeśli chcesz, możemy iść do
domu.
W
momencie ochłonęłam, rozumiejąc co powiedział. Jeżeli nie zostanę to on
również. Nie chciałam, żeby przeze mnie psuł sobie wieczór i zaniedbywał
przyjaciół. Z drugiej strony, gdy powiem mu, żeby został, a ja sama wrócę to z
pewnością nie pozwoliłby mi iść samej. Co mam zrobić? Nie dość, ze musi znosić
moje towarzystwo, to i psuje sobie przeze mnie wakacje.
- A macie coś do jedzenia? – burknęłam pod nosem.
Chłopaki
zaczęli skakać po pomieszczeniu, wiwatując.
Joey zwrócił na mnie swoje radosne spojrzenie. Poczułam ukłucie w sercu,
on naprawdę uwielbiał spędzać czas z przyjaciółmi i w głębi duszy liczył na to,
że zgodzę się zostać. Westchnęłam ciężko.
- Jesteś pewna? – zapytał.
Kiwnęłam
w odpowiedzi głową. Chciałam mieć po prostu z głowy ten wieczór, a następnym
razem nie ruszę się nigdzie z pokoju.
Chłopaki polecieli zamówić pizze. Ucieszyłam się na tą myśl. Pomimo, ze zjadłam
już sporo wcześniej, już zaczynałam być głodna.
- Potrafią być nieznośni – Cathy stanęła obok mnie.
Patrzyła za chłopakami z siostrzaną miłością.
- Długo już się znacie? – zapytałam, próbując być miła.
- Z Jordim od dziecka. Z resztą trochę krócej – odparła z
uśmiechem.
-Tyle lat z nimi przeżyć? – powiedziałam zaskoczona – Podziwiam
cię.
Roześmiała
się głośno.
- Ale to nie koniec. Jest jeszcze dwóch, których nie
poznałaś jeszcze.
Przełknęłam
ciężko ślinę, przerażona zasugerowanym przez Cathy działaniem. Mówiąc
„jeszcze”, dała mi do zrozumienia, że to spotkanie nastąpi. Nadzieja w tym, że
jednak się nie uda.
- Fajnie mieć takich przyjaciół – powiedziałam sztywno.
- Nawet nie wiesz jak – odparła, jak zwykle szeroko
uśmiechnięta. Co ci ludzie mają w sobie, że potrafią bez przerwy być tacy
radośni –Skąd jesteś?
- Z Polski.
- Masz tam takich przyjaciół?
Zacisnęłam
dłoń w pięść. Poczułam ogromną gulę w gardle. Wiedziałam, że za lada moment
mogę się rozpłakać. Co mam jej niby teraz odpowiedzieć? Nie, wybacz, jestem
samotnikiem?
Nareszcie
za oknem już zrobiło się ciemno, a długo wyczekiwaną pizze wreszcie zaczęliśmy
jeść. Chłopaki zamówili trzy największe pizze. Całe szczęście, bo inaczej by
nam nie starczyło. Ja byłam głodna, jak wilk, pochłonęłam jedną całą. Dobrze, ze mnie posłuchali, bo inaczej
wzięliby tylko dwie mega. Ryan włączył film. Wszyscy zajadaliśmy się pizzą.
Zajęłam sobie miejsce z tyłu na kanapie, chcąc odizolować się od reszty. Oni
siedzieli na podłodze, opierając się plecami o łóżko. Więc, mój plan wypalił,
prawie… Joey zauważył, że siedzę sama i dosiadł się do mnie.
- Po co to zrobiłeś? – zapytałam z pełną buzią.
- Żebyś nie siedziała sama – odparł, jakby rozbawiony
moim pytaniem.
- Wydawało mi się, że poznałeś mnie już na tyle, by
wiedzieć, ze nie lubię…
- Tak, wiem –machnął ręką – Lubisz samotność,
zrozumiałem.
Zerknęłam
na niego kątem oka, zaskoczona. Chłopak wpatrywał się w ekran, uśmiechając się.
Była pewna, on wiedział, że się w niego wpatruję, ale nadal nie przestawałam.
Nagel rozległ się potworny pisk. Cathy z przerażeniem skuliła się, a chłopaki,
siedzący po jej bokach, zaczęli chichotać. Cathy już po chwili rzuciła się na
roześmianego Jordiego.
- To jest dopiero para – mruknęłam do siebie.
- Oni nie są parą – zaprzeczył zdziwiony Joey.
- Nie? Ale… - zająknęłam się – Jak to? Wyglądają jak
para… Są stworzeni by być razem.
Joey
uśmiechnął się szeroko.
- Pierwszy raz widzę w tobie takie zaangażowanie, nie
licząc jedzenia.
Zawstydziłam
się i spuściłam wzrok. Przecież nie mogłam mu powiedzieć, ze jestem wielką
romantyczką. I tak by nie uwierzył. Ja, która lubi osamotnienie, spokój,
pustkę.
- Przecież tego nie lubisz – odparł chłopak. Spojrzałam
się na niego z przerażeniem. Czy ja powiedziałam to na głos? A może on czyta w
myślach? Przecież to niedorzeczne.
- Co powiedziałeś?
- Powiedziałem, że oni bardzo się lubią. Są dla siebie
niczym rodzeństwo.
- Doprawdy – mruknęłam, znając głębszy sens.
Zapatrzyłam
się na ekran, na którym akurat pojawiła się tytułowa Klątwa. Cathy znów cicho
pisnęła.
- Fajnych masz przyjaciół – odparłam. Nagle odechciało mi
się jeść. Odłożyłam talerz na bok i podciągnęłam kolana pod brodę.
- Moi przyjaciele to też twoi przyjaciele.
Uniosłam
zaskoczona wzrok. Napotkałam spojrzenie Joey’a. Wydawało mi się, jakby swoimi
czekoladowymi oczami wwiercał się w moją duszę. Czy jest możliwość, że wreszcie
znalazł się ktoś, kto potrafi ze mnie czytać, jak z otwartej księgi?
Niemożliwe.
Nagle
ogromna gula urosła mi w gardle. Znów poczułam to okropne uczucie, ze zaraz się
popłaczę. Schowałam twarz w kolanach, obejmując je rękami. Wstrząsnął mną
szloch, który próbowałam stłumić. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Wszystko w porządku? – Joey czule zapytał – Angel, coś
się stało?
Nagle
wszystko powróciło do mnie. Poczułam się, jakby ktoś wylał na mnie kubeł
lodowatej wody. To było tak, jakbym cofnęła się w czasie. Widziałam wszędzie
fragmenty z okresu, który zmienił moje życie w koszmar. Otworzyłam szeroko
oczy, modląc się, by to wszystko ustało. Słyszałam krzyki, szum. Zakryłam z
przerażeniem uszy. Krew we mnie wrzała. Wyprostowałam się. Po policzku spłynęła
mi pojedyncza łza. Starałam się nie pokazywać, co czuję. Przybrałam beznamiętny
wyraz twarzy. Joey był zaskoczony moim zachowaniem, wiedziałam, że już wszyscy
skupili wzrok na mnie, zapominając o filmie. Joey nawet nie zauważył, kiedy
uderzyłam go z całej siły w twarz. Złapał się zaskoczony za obolały policzek.
Wtedy
zrozumiałam, co zrobiłam. Wszystko ucichło. Jedynie dało się usłyszeć krzyki z
telewizora. Zakryłam dłonią usta. W uszach przeraźliwie mi szumiało. Słyszałam
bicie swojego serca. Łzy zaczęły cieknąć
mi strumieniami. A jednak, jestem potworem.
- Przepraszam – wyjąkałam – Boże, przepraszam.
Wybiegłam
z pokoju. Niestety, pobiegłam w złą stronę i jedyne, co mogłam teraz zrobić to
zaszyć się w łazience. Moje kalkulacje były prawidłowe i trafiłam tam od razu.
Zamknęłam się na klucz i upadłam na podłogę pod drzwiami. Szlochałam niczym
małe dziecko. Tak, jak robiłam to kilka
miesięcy wcześniej. Usłyszałam za drzwiami ciche kroki, a po chwili lekkie
pukanie.
- Angelina? Wszystko w porządku?
- Odejdź – warknęłam.
Nie
mogłam uwierzyć, że po tym, co mu zrobiłam on wciąż się mną przejmuje.
- Angelina, przepraszam cię – powiedział Joey – Nie
chciałem cię urazić, ani nic podobnego.
- To nie o to chodzi! – krzyknęłam. Spróbowałam się
trochę uspokoić i oparłam głowę o drzwi, po czym dodałam spokojniej – Nie
rozumiesz, że jestem potworem? To wszystko jest śmieszne! – kolejne łzy
spłynęły po moim policzku – Nie powinnam tutaj przyjeżdżać.
- Angelina – odparł spokojnie – Nie mów tak. Nawet nie
wiesz, jak się cieszę, ze przyjechałaś. Że mogłem cię poznać . Naprawdę. Trochę
rozkręciłaś nasze towarzystwo – zaśmiał się krótko – Wcześniej ciągle
oglądaliśmy Titanica, bo Cathy wygrywała nasze spory. Przeprowadziłaś rewolucje
w jeden dzień – niemal mogłam wyczuć, jak się uśmiecha – Cathy pierwszy raz
zgodziła się na coś innego. Poskromiłaś bestię!
Zaśmiałam
się poprzez łzy, a po chwili usłyszałam również śmiech Joey’a. Otarłam noc
wierzchem dłoni.
- Pierwszy raz słyszę twój śmiech – odparł – Podoba mi się.
-Pewnie już więcej go nie usłyszysz – odparłam smutno –
To nie dla mnie, nie powinnam.
- Czasami wydaje mi się, że gadasz bzdury. Śmiech jest
dla każdego, a ty jesteś do niego stworzona – znów się zaśmiałam – Widzisz?
- Skończ, bo psujesz mój image – odparłam żartem.
Dawno
tak z nikim nie rozmawiałam, ale nie mogłam zapomnieć kim jestem i co zrobiłam.
- Wyjdziesz? – zapytał niemal błagalnie.
- Tylko, proszę, nie mów tak do mnie więcej.
Po
drugiej stronie nastąpiła cisza. Pewnie musiał sobie przeanalizować, o co mi
chodziło. Kolejna łza spłynęła mi po policzku, zostawiając ognisty ból przeszłości.
- Nie będę.
Otworzyłam
pomału drzwi, za którymi stał w pełnej okazałości Joey. Policzek miał zaczerwieniony
w miejscu, gdzie go uderzyłam. Nie mogłam powstrzymać potoku łez. Wtuliłam
się mocno w chłopaka, bezustannie go przepraszając.
____________
W zakładce "Bohaterowie" ukazała się nowa postać! :)
Co myślicie o cudownej Cathy? :D
The Only Hope już dostępne na Wattpad! :)
Zapraszam do zakładek :D
The Only Hope już dostępne na Wattpad! :)
Zapraszam do zakładek :D
OMG!!!!
OdpowiedzUsuńBoskiii!!!!
Nie mogę się doczekać następnego!!!
Życzę weny!!!
Claudia xx.