poniedziałek, 5 maja 2014

Pierwszy Okruch Nadziei

 Witajcie!
Zapraszam Was na pierwszy rozdział mojego opowiadania. 
Już teraz możecie obejrzeć zwiastun!
Zachęcam do komentowania to bardzo motywuje!
Miłego Czytania ♥
_____________________________________________


- Zabrałaś wszystko?
                Spojrzałam się na moją mamę. Patrzyła się na mnie beznamiętnie. Ostatnimi czasy czułam się źle w jej towarzystwie. Ciągle milczałam i grzecznie jej słuchałam. Po prostu miałam dość kłócenia się, wolałam szybciej się jej pozbyć.
                Kto by pomyślał, znając mnie kilka miesięcy wcześniej, że zmienię się tak drastycznie. Kiedyś byłam jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w szkole. Można uznać, że nadal jestem, choć teraz wszyscy omijają mnie szerokim łukiem, szepczą za moimi plecami i unikają rozmów ze mną. Nawet nauczyciele… Zaczęłam naprawdę nienawidzić szkoły.  Moi tak zwani „przyjaciele” uznali, że nie jestem ich warta, a teraz tylko uprzykrzają mi życie.  Kiedyś nie miałam tego problemu. Byłam najbardziej lubianą osobą w szkole, dostawałam zaproszenia na każda imprezę, wszyscy chcieli się ze mną przyjaźnić. Miałam wspaniałe oceny. Moje stosunki z mamą były znakomite…
- Angelika – powtórzyła ostro.
- Mam wszystko – powiedziałam cicho, patrząc się na moją małą walizkę i torbę podręczną.
                Wyjeżdżałam na całe wakacje, ale i tak zabierałam ze sobą tylko najprzydatniejsze rzeczy.
- Więc dobrze – odpowiedziała – Idź już, żeby się nie spóźnić.
                Czułam się, jakby chciała się mnie pozbyć jak najszybciej, ale nic na to nie powiedziałam. Przytuliła mnie tylko sztywno i szybko odeszła, zostawiając mnie samą na lotnisku. Nie zastanawiając się długo, weszłam na pokład samolotu. Lot minął mi szybko. Ciągle siedziałam ze słuchawkami w uszach i słuchałam smętnych piosenek. Nie bardzo uśmiechała mi się ta „wycieczka”. Mama wysłała mnie do wujka do Londynu. Oczywiście chciała mieć mnie z głowy, w jakże trudnym momencie mojego życia. Nie był to najlepszy pomysł. Odkąd zmarł mój ojciec, czyli jakieś osiem lat temu, wujek przestał się z nami kontaktować. Tylko od czasu do czasu dzwoniła do niego moja mama, najczęściej z życzeniami świątecznymi.
                Musiała się mnie pozbyć, dlatego najlepszym pomysłem było wysłać mnie ponad tysiąc kilometrów z dala od domu. Tak postępuje się z dziećmi, które nie spełniły oczekiwań rodzica.
                Kiedy samolot wreszcie wylądował, wzięłam swoje rzeczy i zaczęłam iść  w kierunku wyjścia. Kochana mama nawet nie dała mi numeru do wujka. No tak, po co? Wystarczy, że powie mi gdzie się spotkamy, przecież mój wspaniały wujek nie zapomni mnie odebrać. Westchnęłam i opadłam ciężko na wolną ławkę. Nie wiedziałam ile będę musiała tu przesiedzieć zanim on się tu zjawi.  Wsadziłam słuchawki do uszu i puściłam głośno muzykę, zamykając oczy by trochę się uspokoić.
                Cieszyłam się, że mój język angielski był na wysokim poziomie. Teraz przynajmniej mogłam się porozumieć.  Angielski był jednym z moich ulubionych przedmiotów. Brałam udział we wszystkich konkursach i można powiedzieć, że byłam szkolnym asem z tego języka.
                Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramiona i potrząsa mną. Szybko otworzyłam oczy przerażona. Nade mną schylał się chłopak. Był bardzo przystojny, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Nie powinnaś usypiać w miejscu publicznym – powiedział po angielsku, kiedy wyjęłam słuchawki z uszu.
                Wpatrywałam się w niego zaskoczona, nie odpowiadając. Od tamtego czasu mam problemy z kontaktami towarzyskimi.  Za dużo milczałam, kiedyś to nie było problemem. Chłopak wyciągnął w moją stronę dłoń, w której trzymał moją torbę.
- Chryste Panie! – zawołałam, wyrywając mu ją natychmiast.
- Spokojnie –odpowiedział – Jakiś koleś ci zabrał. Niestety uciekł, ale zdołałem mu to odebrać.
                Zerknęłam zła na chłopaka. Byłam pewna, że zmyślił ta historyjkę, by mnie poderwać. U facetów wszystko jest możliwe, a ja słyszałam nawet gorsze teksty.
- Dzięki – powiedziałam pod nosem i podniosłam się z miejsca. Zabrałam swój bagaż, chcąc jak najszybciej się stąd wyrwać.
- Tylko tyle? – zapytał, kiedy zaczęłam się od niego oddalać – A jakieś zaproszenie na kawę w ramach podziękowań?
- Śpieszę się.
                Chłopak prędko zrównał ze mną krok.
- Przed chwilą na to nie wyglądało.
                Zatrzymałam się nagle. Poczułam złość i miałam ochotę się na niego wydrzeć. Wiedziałam, z eon czeka na moją reakcję, dlatego spróbowałam się uspokoić i ruszyłam dalej.
- Mogę chociaż wiedzieć jak masz na imię? – zawołał za mną.
                Uniosłam tylko dłoń, pokazując mu środkowy palec. Nawet się nie odwróciłam. Miałam po prostu dość być miła.


Szłam prędko w stronę wyjścia. Założyłam kaptur na głowę i wsadziłam do uszu słuchawki. Miałam dość towarzystwa ludzi. Teraz stawałam się wredna. Wiedziałam już jacy ludzie są naprawdę, więc nie bardzo miałam ochotę znów się z nimi cackać. Nagle zderzyłam się z kimś. Nie było to mocne uderzenie, ale odrzuciło mnie do tyłu. Kaptur zsunął się z mojej głowy, a słuchawki wypadły z uszu. Lekko zabolał mnie nos, a na klatce piersiowej poczułam gorącą substancję.
- Przepraszam – odezwał się z przerażeniem.
Zerknęłam na niego wkurzona. Miałam ochotę na niego nawrzeszczeć. Świetnie, kolejny chłopak z idiotyczną gatką na podryw. Ten dzień nie mógł być bardziej pechowy.
- Czekaj, pomogę ci – powiedział i szybko wyjął z kieszeni chusteczkę.
Przyłożył mi ją do klatki piersiowej i zaczął ścierać napój, który na mnie wylał, nie przejmując się, że maca przy tym moje cycki. Odsunęłam się jak poparzona.
- Kurwa! – przeklęłam po polsku i spojrzałam się wściekła na chłopaka.
                Spojrzał się na mnie lekko zawstydzone, jakby teraz dopiero zdał sobie sprawę co właśnie zrobił.
- Polka? – zapytał po chwili. Spojrzałam się na niego kpiąco. Świetnie, Polacy SA rozpoznawani już po jednym słowie – po przekleństwie – Angelika, mam rację?
                Zmrużyłam oczy. Skąd ten typ wiedział, jak mam na imię? Jestem tutaj od kilkunastu minut, a już wszyscy mnie znają! Świetnie. Również tutaj będę uznawana za szaloną dzikuskę, której trzeba unikać.
- Twój wujek wysłał mnie po ciebie – dodał po chwili.
- Wujek ? – zapytałam zdziwiona, po czy zaśmiałam się kpiąco – Szofer?
- Znajomy – odpowiedział z uśmiechem. Zmierzyłam go od stóp do głowy, zastanawiając się, jak taki młody chłopak może być znajomym mojego wujka – Możemy iść?
- Nie ufam nieznajomym –odburknęłam – Poczekam, aż przyjdzie po mnie – usiadłam na ławce, dojąc mu do zrozumienia, że nigdzie się stąd nie ruszam.
- On nie przyjdzie – chłopak spojrzał się na mnie z dezaprobatą  i szybko wziął moją walizkę, kierując się do wyjścia – Chodź.
- Ej! – poderwałam się na nagi i szybko za nim pobiegłam. Szłam za nim naburmuszona. Byłam okropnie wkurzona na mojego wujka, że wysłał po mnie kogoś, a sam stawić się nie mógł. To pokazuję, jak bardzo pragnie mnie zobaczyć – Mogę przynajmniej wiedzieć, jak masz na imię, porywaczu?
- Wybacz – odparł szybko i wyciągnął w moją stronę dłoń – Jestem Joey.
                Spojrzałam się na niego z niesmakiem, po czym przyśpieszyłam kroku. Kontakty towarzyskie? To nie dla mnie. Już nie...

                Do domu wujka doszliśmy piechotą. Joey mówił, że to niedaleko. Byliśmy na miejscu po dwudziestu minutach. Mój wujek mieszkał w bloku, w miejscu trochę oddalonym od centrum. Spojrzałam się w górę, na wysoki budynek. Zahipnotyzował mnie. Był naprawdę warty uwagi.
- Wchodzisz? – zapytał mnie Joey, a ja szybko weszłam do środka.
                Wewnątrz zachwycał tak samo, jak z zewnątrz. Byłam zachwycona. Wyglądał na stary budynek, co bardzo mi odpowiadało. Zauważyłam, że nie ma windy. Współczuję tym, którzy muszą wchodzić na samą górę, ale klatka schodowa była nieskazitelnie czysta.
- Które piętro?
- Ostatnie – odparł zadowolony Joey. Przypatrywał się mi chwile, kiedy wyglądałam najpewniej jak skończona idiotka, a następnie zaczął wchodzić po schodach – Chodź, im szybciej tym lepiej.
                Poczłapałam za nim, ciesząc się, że wziął moją walizkę. Joey nie kłamał. Mieszkanie znajdowało się na najwyższym piętrze. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami z numerem 21. Chłopak nawet nie zapukał, tylko wszedł od razu do środka.
- Już jesteśmy!
- Bez problemu ją rozpoznałeś? – usłyszałam męski głos, a zaraz potem w korytarzu pojawił się w mężczyzna.
Był już koło trzydziestki, a nadal wyglądał na dwadzieścia parę. Trochę przydługie brązowe włosy opadały mu na czoło, a lekki zarost zdobił jego twarz. Był niezwykle przystojny, jak na ten wiek. Ubrany w zwykłe, poszarpane ciuchy,  w flanelową koszulę i luźne spodnie.  Spojrzał się na mnie zaskoczony.
- Przypadkowo – odparł Joey, wchodząc dalej – Jest kompletnie inna niż mi powiedziałeś. Wcale nie ubiera się na różowo, nie ma włosów związanych w kucyki i nie uśmiecha się.
                Wujek przyjrzał mi się uważnie z zamyśleniem.
- To było sześć lat temu – powiedział.
- Trzeba było tak od razu – oburknął Joey.
- Angeliko .
- Wujku – odparłam beznamiętnie, wyzywająco patrząc się mu w oczy.
- Kurwa, małym dzieckiem jesteś? – warknął – Mów mi po imieniu.
                Wpatrywałam się w niego przez chwilę. Jasne, gdybym była dawną mną może zbyłabym to ze śmiechem. Teraz miałam ochotę na złość znów powiedzieć do niego „wujku”. Niestety, stałam się osobą, która wolała unikać dłuższych pogawędek.
- Jasne, Kuba – burknęłam.
- Pokaz jej pokój – powiedział do Joey’ego i zniknął za drzwiami.
                Chłopak wziął moją walizkę i zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju. Był niewielki i uniwersalny. Białe ściany, pojedyncze łóżko i zwykłe biurko pod oknem. Rzuciłam swoją torbę w kąt i padłam twarzą na łóżko. Leżałam tak chwilę, dopóki nie odezwał się Joey.
- Chyba nie bardzo się dogadujecie.
- No co ty nie powiesz. Nie rozmawiam z nim odkąd skończyłam 9 lat – burknęłam w poduszkę.
                Chłopak głośno westchnął. Chyba już zniechęciłam go do dalszej rozmowy.
- Zostawię cie samą – BINGO! – Wydaję mi się, ze jesteś zmęczona i chciałabyś odpocząć – spojrzałam się na niego, a on uśmiechnął się do mnie promiennie – Pewnie Jack zadzwoni jutro do mnie, żebym oprowadził cię po Londynie.
- Jack? – zapytałam zdziwiona.
- Twój wujek.
- No tak, racja – mruknęłam, zdając sobie sprawę, że używają angielskiego odpowiednika jego imienia.
- W razie czego, zostawiam ci mój numer – położył karteczkę na biurku – Do zobaczenia.
- Joey? -  chłopak zatrzymał się w drzwiach i zwrócił w moją stronę.
                Wpatrywałam się w niego chwilę. Może życie tutaj będzie inne? Jestem gotowa, żeby znaleźć sobie przyjaciół, którzy pomogą mi stanąć na nogi?
- Dziękuję – odparłam cicho.
                Joey uśmiechnął się w odpowiedzi i wyszedł. Skuliłam się na łóżku, zastanawiając się czy dam radę o wszystkim zapomnieć. O całym moim dotychczasowym życiu i zacząć żyć od nowa.


                Obudziłam się nagle. Za oknem było już ciemno. Musiałam przysnąć. Wierzchem dłoni starłam ślinę z kącika ust. Musiałam przyznać, że bardzo dobrze mi się tutaj spało. Wreszcie koniec nieprzespanych nocy i ciągłych koszmarów. Czułam się wyspana, nawet jeśli spałam tylko krótką chwilę. Pomału wstałam i podeszłam do okna.  Widok był wspaniały. Widziałam ostatnie promienie słońca, które chowały się za zarysami budynków.  Pod oknem zauważyłam wąski dach  budynku, który znajdował się obok. Był dziwnie zbudowany, bo połączony z tym blokiem. Więc bez problemu mogłabym wyjść przez okno i posiedzieć tam sobie. Świetnie. Już znalazłam miejsce, gdzie będę mogła się ukrywać.
                Ktoś cicho zapukał do drzwi.
- Proszę.
                Do środka wszedł Kuba.  Odwróciłam się w jego stronę.
- Wyspałaś się? – zapytał od niechcenia. Kiwnęłam twierdząco głowa. Wyciągnął dłoń i poczochrał sobie nią włosy. Wyglądał na onieśmielonego, jakby nie wiedział o czym ze mną rozmawiać – Jutro Joey oprowadzi cię po mieście.
- Sama dałabym sobie radę – burknęłam.
- Nie wydziwiaj – odparł – Przecież nigdy nie byłaś w Londynie.
                Spuściłam wzrok i wpatrywałam się w drewniane płytki.
- Jesteś głodna? – zapytał nagle.
                Uniosłam na niego swoje zaskoczone spojrzenie.
- Nie, dziękuję. Myślę, że trochę się rozpakuję.
- W porządku – odparł, po czym położył się na plecach na moim łóżku – Specjalnie wybrałem ci ten pokój. Wcześniej leżały tu tylko moje stare rupiecie. Uznałem, że fajnie byłoby urządzić ci tutaj pokój. Nie byłem pewny jakie masz zainteresowania, więc zrobiłem go uniwersalnego. Możesz robić z nim co chcesz.
- Co chcę ? – zapytałam zaskoczona.
- Wszystko co tylko chcesz – odparł, uśmiechając się do mnie szeroko.
                Wtedy pierwszy raz poczułam z nim jakąś więź. Wpatrywałam się na niego ze wzruszeniem. Od dłuższego czasu nikt nie zwracał na mnie takiej uwagi, a teraz ktoś, kogo prawie w ogóle nie znałam, zrobił dla mnie tak wiele. Specjalnie urządził mi pokój i dał wolną rękę, bym robiła z nim co chcę.
- Dziękuję – szepnęłam.
- Nie ma sprawy – wstał i poklepał mnie przyjaźnie po ramieniu – Czuj się jak u siebie, Angel.
                Nagle cały czar prysł. Całe moje ciało przeszły dreszcze. Zacisnęłam dłoń w pięść, mocno wbijając sobie w nią paznokcie.
- Nie nazywaj mnie tak.
                Kuba spojrzał się na mnie zaskoczony.
- Jak? Angel? Myślałem, że tak na ciebie…
- Już nie – odparłam ostro – Nie mów tak.
- Daj spokój,  przecież to tylko przezwisko. Nie bądź dzieckiem.
- Nie jestem już dzieckiem – powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

                Odsunęłam się od niego i podeszłam do swojej walizki, zaczynając ją  rozpakowywać. Kuba po chwili wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą.  Kolejny raz powtórzył mi, bym nie była dzieckiem. Ale on nie wie… Nie wie, że pewne wydarzenia z mojego życia mnie zmieniły. Dawna Angel, po prostu zniknęła  i jedyne co po niej zostało to roztrzaskane serce.

6 komentarzy: