Czuję się okropnie, że nawet tu nie zajrzałam i Was nie uprzedziłam! Nie wiem jak Was za to przeprosić. Mam nadzieję, że na razie starczy nowy rozdział + postaram się dodawać rozdziały CO NAJMNIEJ raz w miesiącu. Nie wiem, może zorganizować jakiś konkurs? Chociaż nie jestem pewna, czy cieszyłby się powodzeniem. Dosyć moje ględzenia. Miłego czytania! ♥
- Co to jest? – zapytałam, kiedy Kuba rzucił mi na biurko
jakieś papiery.
Nie
podobało mi się zbytnio to, że przerwał mi w czytaniu, zważywszy na to, że
zbliżałam się do momentu, kiedy tytułowy potwór zabija główną bohaterkę.
Makabryczne, trochę.
- Jesteś u mnie już dwa tygodnie, prawda? – Kuba oparł
się o biurko i wpatrywał we mnie, jakby czekając na moją reakcję. Kiwnęłam głową
– Znasz takie powiedzenie, że nic nie jest za darmo?
- Niech zgadnę – zmrużyłam oczy, wpatrując się w niego
podejrzliwie – Ty jesteś jego autorem?
Zaśmiał
się. Wiedziałam, że on coś knuje.
Nienawidziłam tego, że mnie gnębił. W dodatku był młody i za dużo sobie
pozwalał. Ktoś musi być cwaniakiem w rodzinie. Kuba ciągle wpatrywał się we
mnie tryumfująco, wtedy zaczęłam rozumieć o co mu chodzi. Otworzyłam szeroko
oczy. Nie mogłam uwierzyć, że posunie się do czegoś takiego.
- Żartujesz – burknęłam zła.
- Nie – odparł zadowolony – Twoje utrzymanie kosztuje, ty
jesteś prawie dorosła. To normalne.
- Nie sądzisz, że „prawie” to nadal „jeszcze nie”? –
warknęłam, ale Kuba zbył moją uwagę.
- Poza tym – ciągnął dalej – przez całe dwa tygodnie nie
wychodziłaś z domu, nie licząc tych spacerów do parku obok. W dodatku zbywałaś swoich nowych przyjaciół…
Skrzywiłam
się na określeni, które użył. „Przyjaciele” to za wiele powiedziane, dopiero
ich poznałam. Niestety, Kuba miał rację.
Starałam się ich unikać z prostego powodu.
Tamten pamiętny wieczór z horrorami nadal przyprawiał mnie o
ciarki. Nie mogłam pozbyć się wstydu, że
nakrzyczałam na Joey’a tylko dlatego, że nazwał mnie Angel. W dodatku
następnego dnia obudziłam się na kanapie, wtulona w niego. Posunęłam się za daleko, wiem to. Jeżeli
dalej będę tak postępować mogę się w nim zakochać, przecież jest taki miły,
dobry… Ma cudowne oczy, koloru ziemi. Jego uśmiech podnosi mnie na duchu. Przy
nim potrafię się śmiać, niemal muszę się powstrzymywać…
Oh, głupia! Obudź się wreszcie!
Ja jestem potworem, one nie potrafią kochać. Na miłość
trzeba zasłużyć, a ja nie byłam warta nawet najmniejszej uwagi.
Nagle
się ocknęłam, zdając sobie sprawę, że Kuba przygląda mi się z zaciekawieniem,
jakby domyślał się o czym myślę. Szybko odwróciłam wzrok w kierunku okna.
Wiedziałam, że jestem cała czerwona. Liczyłam na to, że on jednak tego nie
zauważył.
Widziałam,
jak gałęzie drzew spokojnie się poruszają na wietrze, a kawałek dalej śmigały
samochody. Świat wydawał się taki
spokojny, a we mnie wszystko wirowało.
Pochłaniała mnie ciemność, a wszystko w koło stawało się czarno białe.
- Czym mam ci niby zapłacić? – odparłam w końcu, tracąc
spokój – Krwią? Organami? Dziewictwem?
- Pieniędzmi, Angel.
Zacisnęłam
dłonie w pięści. Wiedziałam, że robił mi na złość. Czy życie potrafi być
jeszcze gorsze niż było?
- Pieniądze nie rosną na drzewach, inteligencie –
warknęłam.
- Praca – odparł, a ja przeniosłam na niego zaskoczona
wzrok – Ludzie nazywają to pracą.
- Nie możesz tego zrobić! – krzyknęłam, wbijając w niego
mordercze spojrzenie.
- Jesteś już prawie dorosła, Angel – powtórzył, a ja
skrzywiłam się. Czy on specjalnie mi to robił? – powinnaś umieć na siebie
zarobić.
- Co ty z tego masz? – warknęłam.
- Satysfakcję? – odparł bez jakiegokolwiek namysłu.
- Myślałam, że jesteśmy rodziną! – krzyknęłam, próbując
jakoś wybrnąć z tej sytuacji – Powinieneś mnie wspierać!
Nagle
twarz Kuby znalazła się tuż przed moją. Wyglądał groźnie, jak nie on. Czułam
się, jakby fotel, na którym siedziałam, wchłaniał mnie do siebie. Nie mogłam
się oderwać, nie mogłam poruszyć. Tak, jakby coś mnie przytrzymywało.
- Nie marnuj swojego życia, An – czułam się, jak w
pułapce. Kiedy zdrobnił moje imię do minimum, wydawało mi się, jakbym wróciła
do dzieciństwa. Kiedy wszyscy byli dla mnie mili. Nie wstydzili się mnie, nie
wypierali. Nie łypali na mnie groźnym wzrokiem. Kiedy wszyscy mnie kochali… -
Lepiej idź szukać pracy – uwolnił mnie od tego przerażającego spojrzenia.
Zobaczyłam coś dziwnego w wyrazie jego twarzy, lecz nie mogłam tego rozgryźć.
Unikał mojego spojrzenia. Udał się w stronę drzwi – Ja ci w tym nie pomogę.
Kiedy
Kuba zamknął za sobą drzwi i byłam już pewna, że nie wróci, rzuciłam się na
łóżko, zakrywając twarz poduszką i wrzeszcząc w nią. Też mi rodzina. Wygląda na
to, że został mi tylko wujek, który chce, bym cierpiała jeszcze bardziej.
Pewnie nienawidzi mnie tak samo, jak reszta, za to co zrobiłam… Może to i
lepiej? Zasługuję na karę.
Nic nie ma sensu.
Odłożyłam
poduszkę i wpatrywałam się w sufit, jakbym mogła tam odnaleźć spokój, koniec
moich cierpień. Jakim cudem moje życie tak szybko zostało spieprzone? Co
zrobiłam nie tak? Czuje, jak codziennie kawałeczek mojego już niewielkiego
świata, się rozpada. Moja dusza usycha. Coraz bardziej zbliżam się ku końcowi.
Niedługo uwolnię się od tego bólu.
-Pieprzone pieniądze – burknęłam, ocierając oczy z łez i
wstając z łóżka. Złapałam lekką kurtkę skórzaną i wyszłam cichutko z
mieszkania. Nie chciałam, by Kuba poczuł satysfakcję, choć naprawdę miałam w
planach pospacerować, a nie szukać jakiejś porąbanej pracy.
Dzień
był chłodny, choć był środek lata. Kiedy poczułam w płucach świeże powietrze,
od razu zrobiło mi się lepiej. Ruszyłam pewnym krokiem przed siebie.
Po
paru minutach siedziałam już w parku na ławce. Odetchnęłam z ulgą, kiedy
znalazłam się z dala od Kuby. Przy nim zawsze czułam wywieraną na mnie presję.
Masz się z tym pogodzić.
Masz o tym zapomnieć.
Żyj nowym życiem.
Żadne,
kurwa, z tych poleceń nie da się wykonać. Jak mam się z tym pogodzić, skoro zrobiłam
coś złego? Jak mam zapomnieć, skoro to wywierca mi dziurę w sercu? Jak mam żyć, skoro pamiętam?
Podsunęłam
nogi do klatki piersiowej i oparłam głowę między kolanami. Wstrząsnęły mną
dreszcze, jakbym zaraz miała płakać. Chłodny wiatr głaskał moją skórę.
Słyszałam śpiew ptaków i krzyki dzieci z oddali. Odetchnęłam głęboko. Uniosłam
głowę i wzięła do ręki gazetę, którą wcześniej kupiłam. Znalazłam dział, który
mnie interesował. Mój wzrok zwinnie przejrzał tekst, lecz nic nie przykuło
mojej uwagi. Nie było żadnej ciekawej pracy, jakbym się spodziewała czegoś
innego. Może powinnam zostać opiekunką do dzieci? Choć wątpię bym w obecnym
stanie miała z nimi dobry kontakt. Zmywak też się w sumie nada…
- Obserwowałem cię – usłyszałam męski głos nade mną. Uniosłam
zaskoczona wzrok.
- Słucham? – zapytałam zdezorientowana. Liczyłam na to,
że się przesłyszałam, albo coś źle zrozumiałam.
- Jesteś zmartwiona, chyba wiem jaki masz problem –usiadł
obok, a ja miałam ochotę uciec. Odsunęłam się kawałek.
Chłopak
wydawał mi się znajomy, jakbym już wcześniej go spotkała, ale przecież to było
niemożliwe. Wpatrywał się we mnie
wesołymi niebieskimi oczami, blond czuprynę miał ułożoną w artystycznym
nieładzie. Uśmiechnął się czarująco do mnie, a ja szybko odwróciłam wzrok i
wlepiłam go w gazetę.
- Doprawdy ? – zapytałam, śmiejąc się kpiąco. Nie miałam
ochoty rozmawiać z kimkolwiek, jak każdego dnia. Ten typ wydawał mi się
podejrzany. Jego uśmiech doprowadzał mnie do szału, wiedziałam, że już gdzieś
go wiedziałam…
- Szukasz pracy- przełknęłam ciężko ślinę. Aż tak to było
widać?
Zamilkłam,
mając nadzieję, że chłopak odpuści sobie i odejdzie, lecz tak się nie stało.
Siedział ciągle obok, uśmiechając się, jakby bawiła go moja sytuacja. Czekał aż
mu odpowiem, choć normalny człowiek powinien już sobie odpuścić. Westchnęłam.
- Aż tak widać?
- Nie – odparł, uśmiechając się jeszcze szerzej – Po
prostu strzelałem.
Spojrzałam
się na niego zaskoczona. Nie mogłam tego zrozumieć, jakim cudem się nabrałam. Byłam
wściekła na siebie. Nie wiedziałam czemu w ogóle z nim rozmawiałam. Skrzyżowałam
ramiona na klatce piersiowej i
wpatrywałam przed siebie naburmuszona. Po chwili usłyszałam śmiech
chłopaka.
- Jesteś taka urocza, gdy się obrażasz – zaczerwieniłam się. Wkurzał mnie od samego
początku –Mam propozycję dla ciebie.
- Nie, dzięki – odparłam, wbijając w niego wrogie
spojrzenie – Nie zamierzam zostać prostytutką.
- Nic z tych rzeczy – szybko zaprzeczył – Taka ładna
dziewczyna nadaje się do czegoś innego.
Odwróciłam
wzrok, czując jak się rumienię. Nie lubiłam, gdy ludzie prawili mi komplementy.
Czułam się wtedy zażenowana, zdenerwowana, zawstydzona. A on nie miał umiaru.
- Jak bardzo zależy ci na znalezieniu pracy? – zapytał
nagle.
- Nie aż tak, by słuchać rad nieznajomego, który
zachowuję się, jakby chciał mnie zgwałcić gdzieś w krzakach –odpowiedziałam,
nagle na niego spoglądając.
- Jesteś pewna? – w jego głosie dało się usłyszeć nutkę
rozbawienia – Sam tam pracuję i muszę przyznać, że płacą nieźle. Myślę, że
nadawałabyś się tam. Poza tym, my już się częściowo poznaliśmy. Nie mógłbym
zapomnieć dziewczyny z pięknymi manierami! Kto by widział, by za ratunek
odpłacać się środkowym palcem? A zadowoliłbym się tylko kawą.
Wbiłam
w niego groźne spojrzenie, analizując jego wypowiedź. Nie mogłam pozbierać
faktów do kupy. Jaki, kurwa, ratunek? Ustąpił mi miejsca w autobusie? Albo
zjechał rowerem z drogi, by mnie nie rozjechać?
Nagle wszystkie puzzle ułożyły się w całą układankę.
- Chłopak od podrywu na skradzioną torbę – powiedziałam
oskarżycielsko.
- Hola! – zawołał – To wcale nie był podryw! Choć dobry
pomysł – dodał po chwili – Naprawdę odebrałem tą torbę rabusiowi.
Wpatrywałam
się w niego natarczywie, aż nieomal zaczęłam wierzyć w jego niewinność. Nie
mogłam dać się złamać. Niestety, on miał coś, czego potrzebowałam. Westchnęłam.
- A mogę się dowiedzieć na czym polega ta praca? –
zapytałam po chwili, a on uśmiechnął się tryumfująco.
- Nie – odparł krótko. Wiedział, że zdołał już mnie namówić. Nie odpowiadało mi
to zbytnio – Mogę cię tam zaprowadzić.
Westchnęłam
ciężko.
- Tylko łapy przy sobie – warknęłam, wstając z ławki. - Jeżeli to jakaś pułapka to obiecuję, że znajdę cię wszędzie i wyrwę twoje
jądra, żebyś cierpiał wieki.
Chłopak
znów się zaśmiał, doprowadzając mnie tym do szału.
- Ty to umiesz człowieka wystraszyć .
Szłam
za nim w ciszy. On nic nie mówił, co wydawało mi się dziwne. Może coś knuje?
Chłopak
zatrzymał się nagle. Staliśmy na środku chodnika. Po mojej lewej stronie
śmigały samochody, natomiast po prawej znajdował się wysoki, stary budynek
mieszkalny. Coś podobnego do tego, gdzie mieszkał Kuba. Zastanowiłam się co za
praca może tutaj być. Liczyłam na coś po tytułem „Nic nie rób i zarabiaj”.
Chłopak
zniknął za rogiem. Szybko udałam się za nim, nie chcąc go zgubić. Stał koło schodów
prowadzących do piwnicy i opierał się o murek zadowolony. Zbliżyłam się i
spojrzałam w przepaść. Schody prowadziły na dół, a na ich końcu znajdowały się
ogromne czarne drzwi. Przełknęłam ciężko ślinę. Czy jestem aż tak zdesperowana,
żeby rzucać się na gorącą wodę?
- Wiesz co? – zaczęłam, cofając się – Chyba jednak
zrezygnuję. Wrócę do mojej pracy zatruwania wszystkim życia. To najlepiej mi
wychodzi, ale dzięki za starania.
- Hola, hola – chłopak zastąpił mi drogę i lekko
skierował z powrotem do schodów – Nie tchórz. Za daleko doszłaś. Obiecuję, że
nie będziesz tego żałować.
- Serio? – warknęłam sarkastycznie. – Chyba już za późno.
Jednak
na końcu nie czekała na mnie zgraja zboczeńców, wręcz przeciwnie, w środku było
pusto, a z głośników wydobywała się spokojna muzyka. Rozejrzałam się. Na lewo
znajdował się bar z przeróżnymi rodzajami alkoholu. Wpatrywałam się zachwycona
w migające światła. Lokal był przyjemnym, nowoczesnym klubem, ale nie brakowało
tu tej swojskiej atmosfery. Parę osób piło piwo, rozmawiając wesoło. Czułam się
tu, jak ryba w wodzie. Miałam ochotę wyjść na środek i tańczyć w rytm muzyki.
Halo, dziewczyno, obudź się.
Podobało
mi się tu teraz , gdy nikogo prawie nie było, ale w późniejszych godzinach
zbiorą się tutaj ludzie, może nie być tak kolorowo.
- Nie będę striptizerką – warknęłam w stronę chłopaka.
- Nie, nie – zaprzeczył szybko, po czym uśmiechnął się
szeroko. Złapał mnie dłonią lekko pod brodą, unosząc i zmuszając mnie bym
spojrzała się na niego. Pod jego
dotykiem przeszedł mnie dreszcz – Jesteś stworzona do czegoś innego. Piękne
dziewczyny powinny robić coś godnego
siebie.
Szybko
stłumiłam w sobie to uczucie ciepła na sercu.
Muszę być twarda, pusta, samotna…
Przewróciłam oczami.
- Każdą dziewczynę tak podrywasz? Mówiąc, że masz dla
niej lepszą posadę niż striptizerka?
Chłopak
zaśmiał się, zabrał dłoń, po czym spojrzał się na mnie zamyślony.
- Tak. Jesteś pierwszą, na którą to nie podziałało.
Uśmiechnęłam
się uradowana, że jestem uodporniona na
takie flirty. Nagle moją uwagę przykuł
szeroki uśmiech na ustach chłopaka. Spojrzałam się na niego zaskoczona.
- Masz uroczy uśmiech. Powinnaś częściej się uśmiechać.
Kolejna
osoba mi to mówi, ale jakoś sprawiało to, że byłam bardziej przygnębiona.
Odwróciłam się plecami do chłopaka i wzięłam głęboki wdech.
Zaczęłam
pracę już tego samego dnia. Poznałam mojego szefa, Marka, który był naprawdę
miłym kolesiem. Był mniej więcej w wieku Kuby. Wyznaczył „młodego”, czyli
chłopaka który załatwił mi tą posadę, by pomógł mi wszystko ogarnąć przy barze.
Nadal nie poznałam jego imienia, nawet jeżeli już ze sobą pracujemy. Nie zależy mi na tym, by wiedzieć jak ma na
imię, dlatego nie zamierzam o to pytać, dopóki sam mi nie powie.
Uczył
mnie przyrządzać różne drinki, dopóki Mark nie wyjrzał z zaplecza.
- Młody, choć na chwilę pomóc mi z tymi pudłami –
powiedział.
- Idę – odpowiedział tamten, po czym zwrócił się do mnie
– Zaraz wrócę. Staraj się robić te drinki, które umiesz. Jeżeli poproszą cię o
coś innego, poczekaj z tym na mnie – i zniknął za drzwiami.
Tak
jak mówiłam, teraz gdy w klubie pojawiło się więcej osób, nie byłam za bardzo z
tego zadowolona, w dodatku musiałam ich obsługiwać. To i tak nie było najgorsze, dopiero zbliżała
się godzina szczytu, więc klub nadal wydawał się pusty. Złapałam ścierkę i
wzięłam się za czyszczenie szklanek.
- No, no – usłyszałam dobrze mi znajomy głos – Angel
pracuje, cóż za niespodzianka.
Wbiłam
w niego wrogie spojrzenie, zastanawiając się skąd on się tu wziął.
- Myślałam, że pracujesz – warknęłam – a nie włóczysz się
po barach. Śledzisz mnie, Kuba?
- Nie bądź śmieszna – odparł z triumfującym uśmieszkiem –
Nie spodziewałem się, że znajdziesz pracę akurat tu. Można powiedzieć, że ten
klub jest… zaprzyjaźniony.
- Zaprzyjaźniony? – zapytałam zdziwiona.
- Znowu on! – usłyszałam za sobą głos szefa - Przyszedłeś zrobić większe rozróby?
Ostatnio rozwaliłeś wszystkie półki z alkoholami.
- Ciebie też miło widzieć, Mark – odparł z uśmiechem i
obydwoje uścisnęli sobie przyjacielsko dłonie.
Patrzyłam
się to na jednego, to na drugiego, nie mogąc uwierzyć.
- Oh, nie przejmuj się nim – Mark machnął dłonią w
kierunku Kuby – To mój przyjaciel, stały bywalec, zwykły gbur.
- Dzięki, Mark, ale to chyba ja powinienem cię
przedstawić.
- Co?
- Mark, poznaj Angeline, moją siostrzenice.
Szef
spojrzał się na mnie, jakby widział mnie pierwszy raz.
- Niemożliwe! – zawołał, a kiedy spojrzał się zaskoczony
na Kubę, ten pokiwał głową – Cudownie! Co za zbieg okoliczności! – poklepał
mnie rozbawiony po głowie – Wykapana Kuba z ciebie.
Prychnęłam,
nie mogąc przyjąć tej uwagi za coś dobrego.
- Zmusiłeś siostrzenice, żeby na ciebie zarabiała? –
oskarżył Kubę – Nie ładnie, Jack. Choć po tobie można się wszystkiego
spodziewać.
- Nie na mnie – zaprotestował Kuba – Tylko na siebie.
- O taką piękną dziewczynę trzeba dbać! – zawołał – Nie
wykorzystywać.
- Zgadzam się w stu procentach - rozległ się głos za nami.
- Andy! –zawołał Kuba i przywitał się z chłopakiem.
Nie mogłam już nic zrozumieć z
tej sytuacji. Wszystko mi się mieszało.
- Angel, czemu mi nie powiedziałaś, że znasz Andy’iego? –
zawołał do mnie Kuba.
- Bo nie znam – burknęłam.
- Jak to? Przecież to przyjaciel Joey’a.
Otworzyłam
szeroko oczy ze zdumienia. Już nic mnie dzisiaj nie zaskoczy. Andy podszedł do mnie i złapał za dłoń.
- Miło mi cię wreszcie poznać, Angel – uniósł moją dłoń
do ust i lekko pocałował.
PROSZĘ KOMENTUJCIE! ♥